Post 10 lat po kryzysie, czyli Europa 2021 pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Dla wszystkich fanów ekonomii i fantastyki Europa 2021 wg Fergusona:
Ale jest tego znacznie więcej:
Prawda, że fajnie? Ferguson, jak nikt inny, nadaje się do snucia takich opowieści. W końcu jest jednym z najbardziej znanych historyków kontrafaktycznych.
PS. Zwróćcie uwagę na postać w białym podkoszulku na wschodniej flance Europy. Reprezentant Polski z godłem na piersi.
Post 10 lat po kryzysie, czyli Europa 2021 pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Zlikwidować ulgę na internet! pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Ulga internetowa nie pełni żadnej funkcji stymulacyjnej. To premia za to, że ktoś sobie zainstaluje internet, choć dziś trudno sobie wyobrazić życie bez dostępu do sieci. (…) W przypadku ulgi internetowej państwo daje podatnikom pieniądze bez jakiegokolwiek celu. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto chce mieć dostęp do sieci, nie mógłby mieć go bez ulgi podatkowej. Ta ulga jest niejako przy okazji.
Postuluje także przegląd całego katalogu ulg i zwolnień, a likwidację części z nich jako bezbolesny sposób uzyskania dodatkowych dochodów dla budżetu w czasie kryzysu.
Dzięki za głos rozsądku. Obawiam się jednak, że z powodów politycznych, to głos wołającego na puszczy.
Post Zlikwidować ulgę na internet! pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Emerytury obywatelskie pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>
Pomysł nie zostanie wdrożony nie dlatego, że przerośnięta administracja i biurokracja będą broniły się przed zmianą. Nie zostanie również zaniechany ze względu na kontrofensywę OFE. Nawet jeśli uda się wprowadzić proponowane zmiany, po paru latach reforma zostanie skutecznie zdemolowana. Przez kogo? Przez nas samych. Przez wyborców, przyszłych emerytów, obecnych podatników. W swojej masie lubimy otrzymywać od polityków gratisy dla wybranych grup, bonusy poprawiające naszą sytuację, ulgi na dzieci, ulgi dla biednych, ulgi dla bogatych. I każdy polityk, który zróżnicuje podatki lub świadczenia kierując się „zrozumieniem” problemów określonej grupy społecznej, spotka się z wdzięcznością wyborców. Żaden system bazujący na prostocie wynikającej z równego traktowania nie przejdzie. Nie lubimy równego traktowania. Chcemy być traktowani lepiej niż inni.
Pesymistyczne to. Oby nie było prawdziwe.
PS. Kanadyjski system emerytalny (wbrew temu, co twierdzi CAS), wcale nie wydaje się być taki idealnie prosty. Mają kilka „filarów” świadczeń emerytalnych, w tym jeden uzależniony od uzyskiwanych wcześniej dochodów i odprowadzanych składek oraz jeden bardzo prosty, taki sam dla wszystkich. Nie wszystkie składniki ta uzyskanej emerytury są nieopodatkowane. Ale na pewno kanadyjski system jest bardziej przejrzysty niż polski. Świadczy o tym chociażby to, jak wygląda strona internetowa instytucji za to odpowiedzialnej: Service Canada.
Post Emerytury obywatelskie pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Kiedy „an oswiadczenie” zamiast „a zaswiadczenia”? pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>
A big symbolic and practical change is that citizens can increasingly use a simple signed declaration (an oswiadczenia) instead of a costly, time-consuming notarised one (a zaswiadczenia) in their dealings with the state. “We assume that citizens are telling the truth unless there is evidence to the contrary. In the past, the reverse applied,” says Mr Rostowski.
Wbrew słowom ministra, nie przychodzą mi do głowy codzienne sytuacje, w których administracja zrezygnowała z zaświadczeń na rzecz oświadczeń. Przy najpowszechniej załatwianych sprawach urzędowych – meldunku czy rejestracji samochodu – nie doczekaliśmy się dotąd w zasadzie żadnych ułatwień, poza numerkami w kolejce.
Jakże kontrastująca ze słowami Rostowskiego jest wypowiedź premiera sprzed kilku tygodni, który na konferencji prasowej ogłosił, że nie ustaje w walce z administracyjnym oporem o zniesienie obowiązku meldunkowego [cytuję z pamięci – B.Ł.]. Cóż, jak sam Tusk stwierdził wczoraj, pozostaje szefem rządu, bo to pozwala mieć realny wpływ na zmienianie Polski. Pozostaje mieć nadzieję, że wykorzysta tę władzę do skruszenia oporu swych podwładnych (swoją drogą zastanawiające jak to możliwe, że premier musi walczyć o coś z własną administracją). Tym bardziej, że zniesienie obowiązku meldunkowego obiecywał już dość dawno.
Post Kiedy „an oswiadczenie” zamiast „a zaswiadczenia”? pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Wschodnia etykietka zielonej wyspy na czerwonym morzu pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Nigdy zresztą, zdaniem brytyjskiego tygodnika, nie była to etykietka trafna, a dziwactwo, dla istnienia którego jedynym uzasadnieniem był fakt, że państwa nazywane wschodnioeuropejskimi wyłoniły się spod ciężkiej sowieckiej łapy. Nie można ich więc wrzucać do jednego worka, ponieważ zawodzą w takiej kategoryzacji i kryteria geograficzne (Czechy leżą w centrum Europy, a Grecja i Cypr na jej południowo-wschodnich opłotkach) i gospodarcze (Słoweńcy i Czesi przegonili już „zachodnią” Portugalię w wielkości PKB per capita) i polityczne (Włosi i Grecy biją na głowę choćby Polskę pod względem problemów korupcyjnych).
Economist twierdzi, że takie przyklejanie łatki jest dla wielu krajów niesprawiedliwe:
„Polacy, Czesi, Estończycy i inni mają nadzieję, że wkrótce porzucą etykietę „nowych” [krajów UE – przyp. BŁ] i będą oceniani na podstawie własnej wartości, nie historii”.
Cóż, łatka łatce nierówna. Ta „wschodnia” doskwiera, na razie jednak, za sprawą premiera, próbujemy sobie doszyć inną – jedynej zielonej wyspy na czerwonym morzu recesji w Europie. W kraju łatka trzyma się mocno, jak twierdzi minister finansów mówi się o niej „(…) w autobusie, w sklepie, podczas niedzielnego obiadu.” Jedyny jej zagraniczny ślad znalazłem tutaj, a szkoda bo gdyby to barwne porównanie dotarło do szerszej publiczności za granicą, mogłoby nam przynieść spore korzyści wizerunkowe.
Post Wschodnia etykietka zielonej wyspy na czerwonym morzu pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Leczenie szpitali pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Nie sposób nie przyznać racji poglądowi, że gruntowne zmiany systemowe powinny opierać się na ustabilizowaniu sytuacji szpitali – najważniejszych podmiotów tworzących system. 20 mld złotych, wydanych w ostatnich latach na ich oddłużenie, jawi się dziś jako podtrzymywanie przy życiu pacjenta chorego, któremu tak czy inaczej żadna pomoc nie pomoże, jeśli nie zacznie się lepiej prowadzić. Czy po otrzymaniu dodatkowych 2,7 mld – jak zapowiedziała wespół z premierem minister Kopacz – szpitale będą skłonne pozbyć się swych chorobliwych nawyków? Chorobą, która dotyka nasze szpitale publiczne jest zadłużenie. Chorobą osobliwą bo, mimo że poważną, to z objawami na krótką metę niemal niezauważalnymi. Długi rosną z miesiąca na miesiąc, a procedura upadłościowa SPZOZ-om z mocy prawa nie grozi. Z kolei samorządy, będące w większości organem założycielskim szpitali, nie mają ani instrumentów, ani przesłanek ku temu, aby walczyć z zadłużeniem. A dyrektorzy szpitali co jakiś czas mogą liczyć na oddłużenie z pieniędzy budżetowych.
Pomysł rządu jest sprytny – chce namówić samorządy do restrukturyzacji i komercjalizacji szpitali, co ma na celu uniemożliwienie dalszego brnięcia w długi. Ministerstwo Zdrowia daje oczywiście wędkę – umorzenie długów szpitalom, które zdecydują się na restrukturyzację. Niestety, jak to często bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Całkowite umorzenie długów dotyczyć będzie tylko zobowiązań publicznoprawnych. Tymczasem w przypadku wielu szpitali to zobowiązania cywilnoprawne – a więc te, powstałe przez niepłacenie prywatnym kontrahentom – stanowią większość czy nawet całość zobowiązań. Szpitale, które w terminie regulowały zobowiązania z tytułu podatków czy składek ZUS, nie mają szans na finansowe wsparcie w oddłużeniu. Wysokość pomocy w regulowaniu zobowiązań za leki czy usługi sprzątania nie może bowiem przekraczać tej, która służy regulowaniu długów należnych agencjom publicznym. Jeśli tych drugich długów szpital nie ma, dotacji publicznej na spłatę długów nie otrzyma.
Post Leczenie szpitali pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Patriotyzm kredytowy wg Baumana pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Właśnie w tej chwili dochodzi do zderzenia dwóch filozofii życiowych. (…) Jedna to starać się dalej szukać kredytu, druga to uciekać od kredytu, czyli zaciskać pasa. Inaczej mówiąc doszło do zderzenia kultury książeczki oszczędnościowej i kultury karty kredytowej.
Jego zdaniem właśnie skończyła się era karty kredytowej pod hasłem:
Jeżeli miłujesz ojczyznę, ożywiaj gospodarkę, czyli wydawaj więcej pieniędzy. Jeżeli ich nie masz to pożycz, ale wydawaj. (…) Patriotyzm przejawiał się tym, żeby więcej kupować. A więcej kupować znaczyło więcej się zapożyczać, bo przecież pensje nie rosły w tak szybkim tempie jak PKB. Skoro wszystkie autorytety ekonomiczne, autorytety polityczne, autorytety środowiska, autorytety współzawodnictwa na giełdzie społecznej – wszyscy – nakłaniali, żeby wydawać, to jak w to wątpić.
Rozmowa Tomasza Kwaśniewskiego w Dużym Formacie z 9 lutego 2009.
Post Patriotyzm kredytowy wg Baumana pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Przyznajcie się do prywatyzacji pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Rząd zrobił właśnie pierwszy krok na ścieżce legislacyjnej ze swoimi projektami ustaw reformujących opiekę zdrowotną. Kluczową kwestią proponowanych przez minister zdrowia zmian jest uporządkowanie sytuacji finansowej zakładów opieki zdrowotnej. Forma organizacyjna, w której funkcjonowały dotąd, pozwalająca na zadłużanie się w nieskończoność, nie stwarzała w zasadzie żadnych bodźców do racjonalnego gospodarowania. Doprowadziło to wiele szpitali do milionowych długów. Akcje oddłużeniowe prowadzone przez kolejne rządy miały charakter demoralizujący – szpitale, których finanse były zdrowe nie zyskiwały na nich nic, te zaś które zadłużały się na potęgę dostawały nagrodę w postaci spłaty długów przez Skarb Państwa. Obecny projekt zmian zakłada jeszcze jedno – ostatnie – oddłużenie, z jednoczesnym nałożeniem odpowiedzialności na ZOZ-y za własne finanse. Drogą do tego ma być przymusowa ich komercjalizacja, pozwalająca także na prywatyzację.
Tymczasem zwrot „prywatyzacja szpitali” stał się w ostatnich miesiącach swego rodzaju fenomenem językowym. Gorącym kartoflem, podrzucanym przeciwnikom politycznym, by ich poparzyć. „Prywatyzacja szpitali” okazała się straszakiem takim, jak dwadzieścia lat temu „czarna wołga” krążąca po mieście i porywająca dzieci. Straszakiem jak się wydaje skutecznym, bo pacjenci przepytywani przez dziennikarzy z całą stanowczością twierdzą, że prywatyzacji nie chcą. Nie wiedząc nawet, że właśnie w prywatnym szpitalu się znajdują i leczeni są bezpłatnie.
Czy mamy się czego bać? Czy te zmiany rzeczywiście doprowadzą do tego, czym straszą ich przeciwnicy – że pewnego dnia, gdy będziemy musieli wezwać pogotowie, dyspozytor zapyta nas najpierw o numer karty kredytowej? Oczywiście, że nie. Finansowanie opieki zdrowotnej ma nadal być oparte na dotychczasowych zasadach – publiczny płatnik, publicznymi pieniędzmi płacić będzie prywatnym dostawcom usług, którzy od nas żadnych pieniędzy chcieć nie będą.
Wydaje mi się, że błędem popełnianym przez rząd jest nieprzyznawanie się do intencji prywatyzacyjnych. Chowając się za półsłówkami i nie mówiąc wprost, że chcą nareszcie uzdrowić gospodarkę finansową szpitali politycy odbierają sobie możliwość pokazania co zyskamy. A o tym co zyskać możemy przekonuje przykład szpitali powiatowych, które zostały skomercjalizowane (to aż 65 spośród 250 szpitali tego typu). Przestały przynosić straty, zaczęły płacić więcej personelowi i lepiej karmić pacjentów. Niestety ci pacjenci wciąż często nie wiedzą, że leczą się w szpitalu, który już dawno jest spółką.
Post Przyznajcie się do prywatyzacji pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post Gospodarka współzależności pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Zależność między Rosją a Unią nie pozostawia innej alternatywy niż dalsze zacieśnianie współpracy.
Globalizacja gospodarcza spowodowała, że nie istnieje już geopolityka prostych relacji i jednostronnych dominacji. Żyjemy w świecie pełnym współzależności. I choć czasem jakiś kraj urządza pokazówkę (patrz: Rosja w Gruzji), dziwnym trafem nie decyduje się pójść na całość (patrz: precyzyjnie niecelne bombardowanie ropociągu). UE potrzebuje Rosji tak samo mocno, jak Rosja potrzebuje UE.
Post Gospodarka współzależności pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Post TV Misja pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>Działacie na czysto komercyjnych warunkach, a zajmujecie się działalnością misyjną. I to bez żadnej ustawy czy obowiązkowego abonamentu. To się opłaca?
Tak. Wychodzę z brutalnego założenia, że jeśli kanał pornograficzny znajdzie swoje 5 proc. zagorzałych widzów, to kanał wysokiej kultury też znajdzie 5 proc. Mogę dotrzeć wyspecjalizowanym przekazem do grupy, która chce mieć kontakt z wyższą kulturą i dobrowolnie zapłaci na przykład 3 zł 50 gr miesięcznie za ten produkt.
Da się bez obowiązkowego abonamentu robić ambitną telewizję? Bo władze TVP twierdzą, że nie.
– Oczywiście, że tak. Jednak istnieje inne pytanie: jakim prawem państwo ma nam w ogóle organizować jakąś misję, dlaczego grupa urzędników ma mieć lepsze pojęcie o świecie niż my, widzowie? Kto ma decydować, jaką misję ma robić? Nie kategoryzujmy ludzi na głupich i mądrzejszych, tylko na zainteresowanych tym i zainteresowanych tamtym. Jeśli chodzi o misję telewizji publicznej, to ona jest potrzebna tylko tym, którzy są zagubieni w rzeczywistości, i im TVP powinna tłumaczyć sens bycia we współczesnym świecie.
A tym, którzy sami sobie radzą, dajmy spokój. Oni sami sobie zorganizują swoją misję, bo mają poglądy, bo są beneficjentami tego świata.
A gdyby tak organizować na programy misyjne przetargi, do których mogłyby stawać wszystkie stacje?
– Mnie się ta koncepcja podoba. Ale z drugiej strony – kto by te przetargi organizował? Co to by były za komisje? Czy już jesteśmy na tyle dojrzałym społeczeństwem, że potrafimy w tak finezyjny sposób organizować zarządzanie misją? (…)
Post TV Misja pojawił się poraz pierwszy w (nie)główny ekonomista.
]]>