Przejdź do treści

(nie)główny ekonomista

  • Ekonomia
  • Biznes & Finanse
  • Prace naukowe
  • Różności
    • Cytaty
    • Recenzje
    • Humor
  • Informacje
    • Autorzy
    • Mapa serwisu
Strona główna > Bon edukacyjny
Opublikowano 20 listopada 2007 przez Szymon Mazurek

Bon edukacyjny

Nowy rząd zapowiedział wprowadzenie bonów edukacyjnych. Nie są znane szczegóły rozwiązania, ale warto szeroko przedyskutować reformę sposobu finansowania edukacji w Polsce – temat prędzej czy później i tak będzie musiał być przedmiotem zainteresowania rządzących.

Ogromny zwolennikiem bonów edukacyjnych jest Gary S. Becker – znany amerykański ekonomista (noblista z roku 1992), który rozszerzył zakres badań ekonomicznych o problemy społeczne. W jednym ze swoich artykułów, zamieszczonym w polecanej już przeze mnie książce „Ekonomia życia„, tak pisze o efektach wprowadzenia we wszystkich szkołach czesnego finansowanego bonami:

Gdyby szkoły publiczne pobierały opłaty za czesne, rodziny uzależniałyby to, gdzie posłać swe dzieci, od relacji między jakością kształcenia a wysokością czesnego w szkołach prywatnych oraz dostępnych szkołach publicznych. To z kolei zwiększyłoby rywalizację pomiędzy sektorem prywatnym oraz wszystkimi szkołami publicznymi, a nie tylko tymi, w których uczą się uczniowie otrzymujący bony.


Taka rywalizacja o uczniów zmusiłaby szkoły publiczne do podwyższenia swego poziomu. System szkolnictwa wyższego w Stanach Zjednoczonych jest najlepszy na świecie, głównie dlatego, że rywalizacja pomiędzy prywatnymi college’ami a pobierającymi opłaty za czesne college’ami publicznymi poprawiła wyniki zarówno jednych, jak i drugich.

Nie wiem, czy propozycja rządu ma dotyczyć tylko szkół podstawowych, gimnazjów i liceów, czy może również szkół wyższych. Nie jestem pewien, czy akurat bony będą najlepszym rozwiązaniem. Zastanawiać się można, czy powinni je dostawać wszyscy uczący się, czy tylko najubożsi (tak proponuje Becker). Jako pracownik uczelni wyższej uważam jednak, że zmiana formy ich finansowania wyszłaby nam na dobre.

Studenci (i ich rodzice) nie powinni się bać wprowadzenia opłat za studia w sytuacji, gdy w jakiejś formie państwo pokrywa te płatności (w całości lub części). Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że obecny system finansowania rozmywa odpowiedzialność. Jeśli uczelnia dostaje dotacje (nawet uzależnione od ilości studentów) to w praktyce dnia codziennego przestaje dostrzegać związek między pojedynczym studentem a swoimi przychodami. W takiej sytuacji bardzo często studenci traktowani są jak zło konieczne: trzeba mieć więcej studentów, żeby mieć większe dochody, trzeba mieć więcej osób na studiach dziennych, żeby móc zwiększyć ilość studentów zaocznych itd. Pojednyczy student zazwyczaj się nie liczy. Nie ma prawa wymagać, bo za studia nie płaci. I choć w ostatecznym rozrachunku nie jest to stwierdzenie prawdziwe, praktyka je sankcjonuje.

Uważam, że chociażby w celu wprowadzenia zdrowszych relacji między studentami i uczelniami wyższymi warto zastosować taką formę finansowania, która uczyni ze studentów klientów korzystających z usług świadczonych przez uniwersytet czy politechnikę. Jest cena i jest klient, który ją płaci. Nieważne, czy ma bogatych rodziców, sponsora (w USA można mieć studia sfinansowane np. przez wojsko w zamian za kilka lat służby), czy bon edukacyjny od państwa. Płaci i ma prawo wymagać. A wymagający studenci są w interesie uczelni, bo poprawiają efektywność kształcenia i zmuszają do zmian organizacyjnych i rozwoju kadry.

Zainteresowanych tematem zachęcam do czytania bloga Beckera i Posnera. Można tam znaleźć m.in. ciekawe wpisy o zarządzaniu uniwersytetami, czy uczelniach działających jak dochodowe przedsiębiorstwa.

Poprzedni wpis Drugie najlepsze rozwiązanie

Następny wpis Zaklinanie rzeczywistości

Szymon Mazurek

Doktor nauk ekonomicznych, adiunkt w Katedrze Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.

    Ekonomia Inne Polityka

    bony edukacyjne edukacja Gary S. Becker szkoły

    Wyszukiwanie

    (nie)główny ekonomista

    Piszemy o

    bezpośrednie inwestycje zagraniczne bezrobocie BIZ Biznes & Finanse blog ceny Chiny cykl koniunkturalny edukacja Ekonomia ekonomista finanse giełda globalizacja globalne ocieplenie Humor internet konsument korzyści koszyk gwarantowanych świadczeń medycznych kryzys kryzys finansowy kryzys gospodarczy marka marketing Nauka nieruchomości oil peak pieniądz podatek liniowy podatki Polityka polityka gospodarcza polska praca przedsiębiorca ropa naftowa Rosja służba zdrowia ubezpieczenia ubezpieczenie zdrowotne Unia Europejska USA waluty wydajność

    Archiwum

    • Sierpień 20121
    • Grudzień 20111
    • Listopad 20115
    • Październik 20113
    • Luty 20111
    • Listopad 20101
    • Maj 20101
    • Luty 20101
    • Styczeń 20104
    • Grudzień 20093
    • Marzec 20093
    • Luty 20094
    • Styczeń 20093
    • Październik 20083
    • Wrzesień 20083
    • Lipiec 20082
    • Maj 20082
    • Kwiecień 20088
    • Marzec 20088
    • Luty 200811
    • Styczeń 200814
    • Grudzień 20072
    • Listopad 20072
    • Październik 20072
    • Wrzesień 200713
    • Sierpień 20072
    • Lipiec 200710
    • Czerwiec 200720
    • Maj 200711
    • Kwiecień 200710
    • Marzec 20078
    • Luty 20072
    • Styczeń 20074
    • Grudzień 20064
    • Listopad 20068

    Warto zajrzeć

    • Dangerous Economist
    • Economist’s View
    • Ekonomista w przebraniu
    • eur macro (interaktywne modele ekonomiczne)
    • Everyday Economist
    • Freakonomics
    • Greg Mankiw
    • MIT OpenCourseWare
    • Niezależny blog finansowy
    • Rybinski.eu
    • The Big Picture
    • To mnie rajcuje
    Popularno-naukowy blog głównie ekonomiczny.