W obliczu ostatniego załamania na rynku finansowym amerykański FED gwałtownie obniżył stopy procentowe (22 i 30 stycznia tego roku). Oddziaływanie tego rodzaju decyzji na gospodarkę ma dwa aspekty:
- efekt psychologiczny – próbuje się przekonać rynek finansowy, że pożyczkodawca ostatniej instancji cały czas czuwa i w razie czego pomoże,
- efekt monetarny – zwiększenie podaży pieniądza w dłuższej perspektywie i związana z tym presja inflacyjna.
Dokonanie dwukrotnego cięcia stóp w przeciągu 8 dni poza grafikiem i przez zaskoczenie sugeruje nastawienie przede wszystkim na efekt psychologiczny. Taki ruch nie zlikwiduje problemu, ale – skoro rynek reaguje umiarkowanie pozytywnie – może przyczynić się do uspokojenia sytuacji.
Problem tkwi w tym, że nie można odizolować jednego efektu od drugiego. W konsekwencji (gospodarka odczuje to za kilka miesięcy) potanieją kredyty i zwiększy się podaż pieniądza. I tu pojawia się pierwszy paradoks. Obecny kryzys na rynku finansowym USA jest pochodną załamania na rynku kredytów hipotecznych. A więc kryzys zapoczątkowany ekspansją monetarną ma być pokonany za pomocą… dalszej ekspansji monetarnej. Rozwiązanie staje się problemem?