Kryzys na rynku kredytów hipotecznych sprzęgnięty z załamaniem koniunktury na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych generuje obawy o kondycję największej gospodarki świata. Biorąc pod uwagę fakt, iż popyt wewnętrzny ma znakomity udział w tworzeniu amerykańskiego PKB, obawy te są jak najbardziej uzasadnione. Postępujący proces globalizacji powoduje, że widmo recesji wykracza poza granice Stanów Zjednoczonych obejmując coraz większą część świata. Spadki cen akcji notowanych nie tylko na Wall Street, lecz także innych giełdach niepokoją rzesze inwestorów każąc nieustannie zastanawiać się, czy jest to symptom zmiany długookresowego trendu, czy tylko przejaw głębszej korekty. Jak w zaistniałej sytuacji winny zachować się władze monetarne a w szczególności System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych (FED)?
Francja domaga się możliwości wpływania na politykę pieniężną unii walutowej. Dlaczego mnie to nie dziwi? Unia Europejska to wizja. Marzenie o politycznie i gospodarczo zjednoczonych kontynencie, który odgrywa istotną rolę…
Programom strukturalnym Unii Europejskiej przyświeca szczytny cel: ograniczanie różnic w rozwoju gospodarczym pomiędzy różnymi regionami. Mechanizm polityki spójności jest w swoich założeniach dość prosty. Poprzez unijny budżet fundusze są pozyskiwane od krajów bogatych i transferowane go regionów biednych. I tu pojawia się pytanie o efektywność. Czy lepiej pomagać słabym, którzy często nie są w stanie sensownie wykorzystać oferowanych środków, czy dawać silniejszym, którzy potrafią lepiej je zainwestować?
O tym dylemacie na przykładzie polskiej „ściany wschodniej” mówi – w szczerym do bólu – wywiadzie dla Gazety Wyborczej prof. Grzegorz Gorzelak z EUROREG UW:
(…) Pomagać najsłabszym to anachroniczne myślenie. Doświadczenia całego świata pokazują, że kraje modernizuje się w zupełnie inny sposób.
(…) Żyjemy w przestrzeni przepływów. Technologie wymyślone w laboratoriach w Niemczech wdraża się na Węgrzech. To samo z informacjami. Polityka regionalna powinna integrować firmy, ludzi, placówki naukowe. Kto swoją przestrzeń przepływów dobrze urządzi, ma szansę na sukces.
(…) Pierwszoplanowe jest połączenie najważniejszych polskich miasta szybką drogą i koleją, także komunikacją lotniczą. Chodzi o Warszawę, Kraków, Wrocław i Poznań, Trójmiasto, Łódź i Górny Śląsk, także Szczecin. Do listy tej należy dopisać najważniejsze miasta Polski Wschodniej. Po drugie, trzeba zadbać, by te bogate metropolie nie odrywały się od swojego zaplecza – np. Warszawa musi być dobrze skomunikowana z Płockiem, Ciechanowem czy Siedlcami, a Lublin z Chełmem i Zamościem.
O zdecentralizowanej niegodziwości, czyli reinterpretacja „Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”:
Z dedykacją dla wszystkich inwestorów giełdowych w tych trudnych czasach. Wyluzujcie 😉 Za: The Big Picture.
Lekarze emigrują do Wielkiej Brytanii! Takie hasło to niezły straszak. Korzystający z publicznej służby zdrowia od razu mają przed oczami jeszcze większe kolejki w gabinetach. Politycy (szczególnie rządzący) pocą się na myśl, że to niezadowolenie zmaterializuje się w postaci niskiego poparcia w sondażach.
Czy zarobkowa emigracja lekarzy ma naprawdę aż tak negatywne konsekwencje, jak się większości wydaje? Badania na temat skutków masowej emigracji lekarzy i pielęgniarek z krajów afrykańskich wskazują, że w ostatecznym rozrachunku nie ma związku między większą emigracją pracowników służby zdrowia a pogorszeniem kondycji systemu opieki zdrowotnej kraju, który opuścili. Dzieje się tak dlatego, że (wbrew potocznym przekonaniom) są też pozytywne skutki tego procesu, które w ogólnym rozrachunku rekompensują straty. W debacie publicznej i politycznej mało kto jednak zwraca na to uwagę.
Autor: D. Kapur, J. McHale
Tytuł: The Global Migration of Talent: What Does it Mean for Developing Countries?
Źródło: CGD Brief, Center for Global Development, October 2005
Autorzy omawiają główne skutki emigracji zarobkowej wykształconych pracowników z krajów rozwijających się. Przedstawiają również główne kierunki działań, które minimalizują negatywne skutki drenażu mózgów (brain drain) bez uciekania się do zwiększania…
Zagadnienie szczęścia w gospodarce powraca w rozważaniach ekonomicznych jak bumerang. Ostatnio na dwóch „śledzonych” przeze mnie blogach pojawiły się ciekawe wpisy na ten temat:
- Krzysztof Rybiński napisał dobry tekst o tym, czy ostatecznym celem wzrostu gospodarczego jest szczęście i co (zdaniem ekonomistów) właściwie czyni nas szczęśliwymi;
- Dani Rodrik zwraca uwagę na analizę, która wykazuje, że wizja biednych, ale szczęśliwych mieszkańców słabo rozwiniętych krajów to mit – generalnie ludzie w biednych krajach są mniej szczęśliwi niż w bogatych.
Oczywiście każda z ekonomicznych metod pomiaru szczęścia ma jakieś założenia, ulubione wskaźniki i kluczowe zmienne, które – zdaniem ich autorów – najlepiej odzwierciedlają poziom szczęścia. Każdy taki element to otwarte pole do dyskusji. Czy ekonomiści mają lepsze narzędzia do mierzenia szczęścia niż socjologowie, psychologowie, a w końcu każdy z nas z osobna? Czy Ty wiesz dokładnie, co czyni Cię szczęśliwym?
Odkrycie niezawodnego i uniwersalnego hedonometru na pewno nie uszczęśliwi ludzkości, ale może uszczęśliwić jego twórcę – zapewniając mu sławę i pieniądze (o ile właśnie to daje mu prawdziwe szczęście). Możliwość dokładnego mierzenia szczęśliwości każdego z konsumentów przyda się w ramach happynomics. Ten twór speców od marketingu to odpowiedź rynku na odwieczne poszukiwanie szczęścia przez każdego z nas. Nie martwcie się, jeśli jeszcze nie wiecie, co was uszczęśliwia. Dowiedzą się tego za was. I przekonają was w reklamie, że mają rację 😉